By poznać historię tego miejsca, a dokładnie powód wybudowania widocznego we fragmencie na zdjęciu ganka nad ulicą Dziekania trzeba wrócic się aż do 15 listopada 1620r. To właśnie w tym dniu król Zygmunt III Waza w towarzystwie dworu, prymasa i rodziny udał się do katedry na mszę św. Już we wnętrzu świątyni rzucił się na niego z czekanem w dłoni kalwiński szlachcic pochodzący z Ziemii Sandomierskiej - Michał Piekarski. Król w zamachu został raniony (Piekarskiemu udało się zedrzeć płat skóry z głowy króla), zaś zamachowcę obezwładniono, uwięziono i poddano okrutnym mękom. Najpierw przypalano jego prawą rękę, potem obie dłonie ucięto, następnie czterema końmi rozerwano jego ciało na cztery strony strony świata. Resztki jego ciała zostały spalone na stosie, a pozostały proch załadowano w działo armatnie i wystrzelono w powietrze. Męczony Piekarski krzyczał okrutnie, z przerwmi gdy próbując mówić bełkotał niezrozumiale, stąd też wzięło się powiedzenie: "Plecie jak Piekarski na mękach".
Po tym wydarzeniu dla bezpieczeństwa króla wybudowano arkadowy ganek, będący ostatnim fagmentem strzeżonego przejścia z zamku. 30 lat później postawiono podobny ganek na drugim krańcu ulicy, graniczącym z ul. Świętojańską.
Warto zauważyć, że w tym miejscu w czasie Powstania Warszawskiego znajdowała się jedna z barykad strzeżąca Starego Miasta.